Czy to możliwe, aby inwestorzy zwracali uwagę na dane niefinansowe nt. podmiotów, w które chcą włożyć pieniądze? Wygląda na to, że z każdym miesiącem przywiązują oni coraz większą wagę do tego jak firmy traktują środowisko (E - environmental management), czy są odpowiedzialne społecznie (S - social issues) i jak wygląda ich ład korporacyjny (C - corporate governance). ESG niedawno również zawitało nad Wisłą.

2020 rok zapamiętamy jako wyjątkowy głównie ze względu na globalną epidemię i wywrócenie wielu aspektów życia i gospodarki do góry nogami. Czerwone indeksy giełdowe gwałtownie reagowały na nowe ograniczenia, lockdowny, czy też pozytywne informacje o szczepionkach.

Miniony rok, w którym największe światowe korporacje notowały miliardowe straty, a całe sektory gospodarki bankrutowały, jedna branża mogła otwierać szampany. ESG – pod tym skrótem kryje się nowy segment inwestowania jako takiego, który w 2020 roku urósł aż o 275% do 7,1 miliarda dolarów jeśli chodzi o kapitał zarządzany przez fundusze inwestycyjne lokujące środki w spółkach z wysokimi ratingami ESG. Inną sferą pozostają tzw. obligacje ESG, których łączny wolumen skoczył do 489 miliardów dolarów.

Forbes przekonuje, że w 2020 roku branża ESG osiągnęła pełnoletniość, stała się „dorosła”. Nawet jeśli jest to lekka przesada lub ocena na wyrost, to faktem jest, że w Stanach Zjednoczonych i na zachodzie Europy ten model inwestowania jest już ugruntowany. 

„Financial Times” w lutym br. Donosił, że aż 253 europejskie fundusze inwestycyjne musiały zmienić strategię i przenieść środki o wartości 1,1 biliona euro do podmiotów, które na wysokiej pozycji w swojej działalność stawiają środowisko, społeczną wrażliwość i transparentny ład korporacyjny. Ponadto, w 2020 roku w Europie rozpoczęły działalność 505 funduszy ESG. 

Przeszliśmy od razu do liczb, ale czym właściwie są fundusze ESG, skąd się wziął sam termin i dlaczego staje się coraz ważniejszy na rynkach finansowych? Long story short – od początków istnienia giełd inwestorzy patrzyli tylko na jedno – liczby. Ewentualnie na czynniki, które na te liczby mogą wpłynąć. I to właśnie od rocznego czy kwartalnego sprawozdania finansowego brała się cena akcji, bo to one przekonywały inwestorów do wyłożenia pieniędzy. 

Oczywiście od narodzin rynków finansowych istniały też wyjątki, tj. np. czynniki polityczne. Jednak zawsze liczył się zysk i jest to naturalne. Dalej się liczy i będzie się liczył, zmienili się jednak sami inwestorzy. Kierunkiem inwestycji można wpływać na świat, odciąć od środków „bad guys” a nagradzać tych, którzy dbają o pracowników i planetę. 

Pierwszym nowoczesnym, nieco spontanicznym przykładem inwestycyjnego bojkotu ze względu na systemowo skandaliczne traktowanie obywateli czarnoskórych miało miejsce w RPA w latach 70. XX wieku. W Republice Południowej Afryki było w co inwestować – kraj bogaty w surowce był na pewno kuszący dla zachodniej finansjery. Zdecydowała ona jednak odciąć ten kraj od inwestycji z powodów etycznych. Nawet przy rezygnacji z niezłego zysku. 

Koncepcja efektów inwestowania zaczęła się rozwijać. Czy przez to, że zainwestowałem w tę firmę, będzie ona nadal wyzyskiwać pracowników? Czy kolejna spółka w moim portfolio będzie zanieczyszczać wodę używając m.in. moich środków? 

W 1998 roku John Elkington opublikował książkę „Cannibals with forks: triple bottom line of 21st century business”, w której nakreślił trzy aspekty, jakimi inwestorzy będą oceniać podmioty na rynku – społecznym, środowiskowym i finansowym. Kolejne instytucje przyjmowały regulacje mające na celu wprowadzenie koncepcji w życie. 

Potem nadeszła „Lista 100 najlepszych firm do pracy” opublikowana na łamach magazynu „Fortune”. Powstała z tego książka. Autorzy, Milton Moskovitz i Robert Levering, oceniali firmy właśnie przez pryzmat społecznej odpowiedzialności, podejścia do środowiska oraz tego jak zarządzana jest firma, jakie ma podejście do pracowników i jakie relacje inwestorskie. Lata później, w 2011 roku profesor Alex Edmans opublikował w „Journal of Finance Economics” badanie, z którego wynikało, że akcje wymienionych na liście Leveringa i Moskowitza spółek przez dekadę od publikacji listy radziły sobie lepiej o 2-3% niż ich konkurenci branżowi . 

ESG coraz bardziej aklimatyzowało się w świecie akademickim, aż zstąpiło niemal bezpośrednio na parkiet. Wielu uczestników rynku pozostawała też sceptyczna, musiały jeszcze minąć prawie dwie dekady, aby ESG na dobre weszło do mainstreamu.  W końcu pojawiły się fundusze ESG oraz agencje ratingowe, przyznające punkty za wysokie standardy.

Jak to wygląda w Polsce?

Nawet jeśli polscy uczestnicy rynku nie chcieliby brać pod uwagę ESG, to nie mają zbyt dużego wyboru – inwestorzy zagraniczni biorą to pod uwagę i aby nie zostać pominiętym na starcie polskie spółki muszą prędzej czy później dostosować się do wymagań międzynarodowych rynków kapitałowych.

W ramach UE powstają, albo już istnieją wymogi prawne co do raportowania w kwestiach społecznych czy środowiskowych, więc jeśli kapitał zagraniczny nie zachęci polskich spółek, to sprawią to wymogi prawne.

„Jako GPW chcemy być liderem Europy Środkowo-Wschodniej w obszarze ESG oraz wspierać w tym zakresie notowane u nas spółki. W najbliższym czasie planujemy publikację przewodnika po raportowaniu ESG, który opracowaliśmy wspólnie z Europejskim Bankiem Odbudowy i Rozwoju oraz firmą doradczą specjalizującą się w usługach w tym zakresie – Steward Redqueen. Przewodnik ten będzie zawierał najlepsze praktyki dotyczące raportowania czynników ESG przez spółki giełdowe zgodne z regulacjami UE (m.in. Dyrektywy ds. Raportowania Niefinansowego) i oczekiwaniami inwestorów instytucjonalnych” – mówi dr Tomasz Wiśniewski, wicedyrektor Działu Rozwoju Produktów Informacyjnych i Wskaźników Giełdy Papierów Wartościowych. 

Wygląda na to, że władze GPW chcą nadążyć na światowymi trendami, choć dopiero wdraża instrumenty oraz dokumenty dotyczące ESG do swojego codziennego funkcjonowania. 

„W latach 2009-2019 publikowaliśmy RESPECT Index, który obejmował swoim portfelem spółki odpowiedzialne społecznie. Od września 2019 roku podawany jest indeks WIG-ESG. W jego skład wchodzą spółki z indeksów WIG20 i mWIG40. Wagi tych spółek w indeksie, tak jak w przypadku innych indeksów, zależą od liczby akcji w wolnym obrocie, skorygowanej w oparciu o ranking ESG oraz ocenę stosowania zasad „Dobrych Praktyk Spółek Notowanych na GPW. Indeks ten jest jednocześnie instrumentem bazowym dla funduszy inwestycyjnych” – dodaje dr Wiśniewski. 

Choć indeksy ESG to nic nowego, nie wszystkie giełdy go posiadają. Tu na pewno zależą się słowa uznania dla GPW. Zagraniczni czy też krajowi inwestorzy, którym zależy na czynnikach niefinansowych, na etycznych aspektach biznesu, chcący włożyć pieniądze w polskie spółki wiedzą, gdzie ich szukać – w indeksie WIG-ESG. 

Zatrzymajmy się na moment przy unijnej dyrektywie. Tak jak pojawienie się samego ESG, może ona fundamentalnie odmienić rynek kapitałowy, choć jest jedynie odpowiedzią na potrzeby rynku. Dotychczas, od wieków właściwie, najważniejszym dokumentem okresowym przedsiębiorstwa było sprawozdanie finansowe. Różnego rodzaju okresowe raporty również powstają od dawna, jednak raport czy sprawozdanie ws. ESG staje się drugim najważniejszym dokumentem wydawanym przez spółkę w cyklu rocznym. Dla wielu być może równie ważnym jak sprawozdanie finansowe lub nawet ważniejszym. 

Komisja Europejska nie jest jednak surowa. Zamiast przedstawiać wyczerpujące, szczegółowe sprawozdania firmy są zobowiązane do ujawniania odpowiednich, użytecznych informacji niezbędnych do zrozumienia ich rozwoju, wyników, sytuacji oraz wpływu ich działalności. Mogą też ujawniać informacje na poziomie grupy, więc poszczególne przedsiębiorstwa powiązane należące do jednej grupy nie będą musiały tego robić indywidualnie. Przedsiębiorstwa mogą się opierać na międzynarodowych, unijnych lub krajowych zasadach ramowych.

Nie ma samotnych wysp

Cała masa spółek, również o zasięgu międzynarodowym należy np. do jednej rodziny lub np. kilku partnerów. Słowem – grono udziałowców jest wąskie, nie ma inwestorów instytucjonalnych, którzy wywieraliby presję na zrównoważony rozwój.  

„Obserwując szerzej działające w Polsce przedsiębiorstwa widzimy, że podejście do uwzględniania czynników ESG w ich działalności jest zróżnicowane. Tempo zmian zależy od tego, w jakim stopniu spółka uzależniona jest od finansowania zewnętrznego. Firmy o dominującym udziale kapitału własnego w źródłach finansowania mają mniejsze bodźce do zmian, choć brak działań może wpłynąć na możliwość pozyskiwania kapitału przez te spółki na dalszym etapie ich rozwoju. W przypadku dużego znaczenia kredytów, pożyczek i finansowania przy udziale obligacji w strukturze finansowania firmy, brak reakcji na potrzebę uwzględniania czynników ESG w działalności, może dość szybko pogorszyć jej sytuację finansową, co wymusza szybsze działania w zakresie uwzględniania ESG” – mówi Szymon Pinderak z PKO BP.

Autarkiczne spółki nie istnieją – prędzej czy później będą potrzebować środków. Czy pozyskają je dzięki sprzedaży udziałów czy poprzez kredyt, będą w końcu musiały brać pod uwagę ESG. A pożyczki również będą w coraz większym stopniu powiązane z tym obszarem. Choćby w 2019 roku Energa jako pierwsza spółka w Polsce zaciągnęła kredyt, którego odsetki uzależnione są od tego, czy spółka będzie wypełniać zrównoważone polityki .  

„W 2020 roku o 7,8 proc. zmniejszyliśmy zużycie energii w grupie oraz o 32 proc. ograniczyliśmy emisje CO2 generowane przez naszą działalność. Dzięki temu emisje CO2 wywołane naszą działalnością w przeliczeniu na jednego klienta spadły z 11 kg w 2019 r. do niespełna 7,5 kg. W 2020 r. wdrożyliśmy także ocenę ryzyk ESG do procesu oceny kredytowej klientów korporacyjnych oraz zaostrzyliśmy polityki kredytowe względem sektorów wysokoemisyjnych. Nasze polityki zakładają też brak nowych zaangażowań w sektor wydobywczy węgla kamiennego i brunatnego. Konsekwencją ich stosowania jest stopniowa redukcja zaangażowania w te sektory” – kontynuuje Szymon Pinderak. Ważnym elementem w zrównoważonych finansach są właśnie kwestie klimatyczne. Kolejne instytucje finansowe, banki i fundusze, zobowiązują się do niefinansowania projektów związanych z paliwami kopalnymi. Presję na takie działanie często wywierają udziałowcy, którzy nie chcą, aby ich pieniądze służyły do budowy wysokoemisyjnych elektrowni czy też wydobycia węgla, gazu czy ropy. 

I to zdaje się działać. Nawet największe koncerny naftowe masowo inwestują w czystą energię lub ogłaszają datę osiągnięcia neutralności klimatycznej. 

Na polskim  rynku od lat funkcjonuje instytucja finansowa, która w samej nazwie ma „ochronę środowiska”. Mowa oczywiście o Banku Ochrony Środowiska. „Wspieranie systemu finansowania inwestycji ekologicznych w Polsce to najważniejsze zadanie, jakie BOŚ realizuje od początku swojego istnienia, czyli od trzydziestu lat. Misją Banku jest przyczynianie się do ekologizacji gospodarki poprzez aktywny udział w zielonej transformacji Polski. Dzięki udzielonym przez Bank kredytom wielkość produkcji energii odnawialnej wynosi obecnie ponad 3,1 TWh rocznie, a łączne redukcje zanieczyszczeń wynikających także z innych działań związanych ze zmniejszaniem emisji to prawie 4,0 miliona ton zmniejszonej emisji dwutlenku węgla, czy 0,5 miliona ton zmniejszonej emisji dwutlenku siarki. W zakresie ochrony wód uzyskane efekty to oczyszczalnie o przepustowości ścieków 2,6 miliona m3/dobę, a w zakresie zagospodarowania odpadów to ponad 7 mln ton rocznie (wraz z zagospodarowaniem surowców wtórnych). Wkład BOŚ w rozwój zrównoważonych inwestycji w Polsce to ponad 23 mld zł kredytów proekologicznych, dzięki którym powstały inwestycje o wartości przekraczającej 52 mld zł” – wylicza Mariusz Samordak, Dyrektor Zarządzający Pionu Ekologii, Taksonomii i Analiz BOŚ Banku. 

W wielu sferach BOŚ rzeczywiście jest pionierem na rynku polskim, ale ze względu na swój charakter ta rola przypada bankowi niejako naturalnie. Zielony bank chce iść dalej, czyli regularnie podliczać swój ślad węglowy.

„BOŚ, jako bank ekologiczny, analizuje także swoje własne oddziaływania na środowisko. Dane o zużyciu energii, ilości wyprodukowanych odpadów i zużytej wody publikujemy od kilku lat w ramach informacji niefinansowych ujawnianych w raportach rocznych. W tym roku poszliśmy krok dalej i dokonaliśmy obliczeń naszego śladu węglowego, zgodnie ze standaryzowanym protokołem GHG Protocol Corporate Accounting and Reporting Standard. Emisje oszacowano w odniesieniu do trzech zakresów. Dane zostaną opublikowane w Raporcie Rocznym za 2020 rok” - dodaje Samordak. 

Niejako w drugą stronę myśli Columbus Energy, spółka która rozrosła się dzięki fotowoltaicznemu boom na polskim rynku. „Wraz z Fundacją Carbon Footprint podjęliśmy wysiłek obliczania korzyści środowiskowych, wynikających z wprowadzenia fotowoltaiki do naszych klientów. Oznacza to, że policzyliśmy, ile śladu węglowego nie zostało wyemitowanego do atmosfery dzięki temu, że nasi klienci zainstalowali PV w swoich domach.  Z naszych kalkulacji wynika, że jest to 184 tys. ton CO2 - ilość śladu węglowego rocznie zaoszczędzonego przez Klientów Columbus dzięki dostarczonym przez nas produktom i usługom” – zaznacza Marta Bilonowicz, rzecznik spółki. 

„Przygotowaliśmy również Interaktywny Kalkulator Śladu Węglowego w dwóch wersjach - pierwszy mierzy ślad węglowy biura, drugi zaś dla osoby indywidualnej. To autorskie narzędzie uwzględnia nasze polskie realia i pokazuje, jak w codziennym życiu możemy znaleźć obszary do zmiany - do mniejszej emisji CO2. Kalkulator to nie tylko obliczenia - to też wiedza i rekomendacje, które są przedstawione w sposób łatwy i zrozumiały dla odbiorcy” – dodaje. 

Przegląd wymienionych wyżej spółek i instytucji wyraźnie pokazuje, że podejście do kwestii klimatycznych w Polsce zaczyna się fundamentalnie zmieniać. Wydaje się, że spółki same mają wolę zmian, ale bez wątpienia ich zapał jest wzmacniany oczekiwaniami klientów. To sprzężenie zwrotne sprawia, że coraz więcej polskich przedsiębiorców i menadżerów bierze walkę ze zmianami klimatycznymi bardzo poważnie. To zakres szerszy niż samo ESG, ale to właśnie ESG jest materializacją kwestii klimatycznych w relacjach gospodarczych.

Tajemnicze ratingi

Kluczową rolę odgrywają rzecz jasna ratingi. Punkty przyznane za poszczególne składowe tworzą wypadkową oceny w ramach ESG. Z rozmów z menagerami polskich spółek wynika zaskakująca rzecz – nie wiadomo do końca jaka metodologia kryje się za ratingami ESG  międzynarodowych firm. Jakie kryteria należy brać pod uwagę, jak szczegółowo oceniana jest działalność spółki pod kątem ESG? Pomimo próśb o więcej informacji, spółki w Polsce wciąż mają zaciemniony obraz. I rzeczywiście – o ile łatwiej stworzyć oparty na liczbach np. rating kredytowy, to rating ESG ze swej niefinansowej, niematematycznej natury jest trudniejszy do wystawienia. Mimo to kryteria, które mają później wpływać na decyzje inwestycyjne rzędu nawet miliardów złotych, muszą być transparentne. Nawet gdy spółka chce poprawić wadliwe elementy w jej działalności to nie ma takiej możliwości – nie wie czy takie działanie wpłynie na ocenę ratingową.

Wydaje się, że ESG rzeczywiście dojrzewa na Zachodzie. Nad Wisłą to wciąż faza dziecięca, choć prężnie się rozwijająca. Bliższa współpraca bardziej zaawansowanych w zrównoważonym biznesie zachodnich instytucji z pewnością ułatwiłaby procesy w Polsce. Zwłaszcza, że coraz więcej środków na całym świecie będzie płynąć do spółek, które mają wysokie standardy w kwestiach środowiskowych, społecznych i zarządzania.

Autor: Daniel Czyżewski, Energetyka24