(R)ewolucja w produkcji żywności – żywność regeneratywna

Przed współczesnymi rolnikami stoi nie lada wyzwanie – wyżywienie coraz większej liczby ludności na świecie. Według raportu na temat stanu bezpieczeństwa i żywienia na świecie opracowanego przez FAO, IFAD, UNICEF, WFP oraz WHO problem głodu i niedożywienia dotyczy ponad 690 mln ludzi, co daje ponad 10% mieszkańców planety.

Z jednej strony jest więc potrzeba masowej produkcji żywności, a z drugiej – utrzymania, a wręcz poprawy jej jakości. Jak przy tym jeszcze powstrzymać galopujące zmiany klimatyczne i zadbać o środowisko? Jaka jest współczesna żywność?

Przede wszystkim, podobnie jak większość gleb w Polsce - „wyjałowiona”. Według badań w USA, Wielkiej Brytanii i Kanadzie wyniki były prawie identyczne. Brytyjskie badania zostały opublikowane w recenzowanej publikacji naukowej British Food Journal, a według raportów w ciągu ostatnich 40 lat, wskutek wyjaławiania ziemi, warzywa i owoce utraciły do 80% wartości odżywczych. W dużej mierze przekłada się to również na ich walory smakowe i zapachowe.

Stare, już nie jare

Rolnictwo konwencjonalne, które od lat króluje na polskich ziemiach, nastawione jest na masową,intensywną produkcję. Oznacza ono uprawę orkową w monokulturze przy wykorzystaniu dużej ilości sztucznych nawozów i środków ochrony roślin.

Przez lata w pewien sposób takie podejście się sprawdzało - ziemia dawała z siebie co mogła. Powoli przestaje. Wyjałowiona, zakwaszona gleba to zmora współczesnych gospodarstw. Według raportu gleb i klimatu ziemie uprawne w UE tracą węgiel w tempie 0,5% rocznie, aż 83% z nich zawiera pozostałości pestycydów, a 24% gruntów jest zagrożonych erozją wodną. Z kolei koszty związane z degradacją gleby w UE przekraczają 50 mld euro rocznie. Rolnicy już to odczuwają, wiedzą, że nie wystarczy „sypać nawozy” i „pryskać”, aby uzyskać wysoki i jakościowy plon. Słaba gleba oznacza niskie zbiory i ich marną jakość. Rolnicy szukają więc rozwiązania.

Przyczyniają się do tego też oczywiście dodatkowe czynniki: wysokie ceny środków do produkcji (nawozów, pestycydów), coraz częściej występująca susza czy procesy legislacyjne, zachodzące w Unii Europejskiej. Mowa tu oczywiście przede wszystkim o Zielonym Ładzie, ale też o wycofywaniu coraz większej ilości substancji czynnych stosowanych w chemicznej ochronie roślin.

Eco-friendly, nie znaczy economical friendly

Część rolników upatruje szansy w produkcji ekologicznej. Wiąże się to oczywiście z dużymi zmianami w gospodarstwie i restrykcjami, których trzeba przy produkcji ekologicznej przestrzegać. Co prawda w tym przypadku efekt dla środowiska jest zdecydowanie pozytywny, jednak i to rozwiązanie niesie ze sobą sporo problemów: utrzymanie upraw bez zachwaszczenia, a więc też konieczność zatrudnienia pracowników do pracy ręcznej (których w ostatnich latach jest ogromny deficyt), do tego ochrona przed szkodnikami czy chorobami jest utrudniona.

Co więcej, dochodzi tu kwestia znacznie niższych plonów – szczególnie, że nowe odmiany roślin uprawnych (faktycznie wysokoplenne) są wyjątkowo delikatne – ich uprawa niejednokrotnie jest niemal niemożliwa bez zastosowania chemicznej ochrony. Do wyboru pozostają więc często klasyczne stare odmiany – smaczne, wytrzymałe, ale jednocześnie dające znacznie niższy plon.

Oczywiście jakość produktów ekologicznych i ich walory zdrowotne, odżywcze są wyższe, niż tych produkowanych w sposób konwencjonalny (biorąc pod uwagę np. pozostałości pestycydów). Ceny również. I słusznie, bo wyprodukowanie żywności ekologicznej wiąże się ze znacznie wyższymi kosztami. Jednak przez to nie są one na każdą kieszeń.

Złoty środek

W ostatnich latach to swojego rodzaju wahadło wychylało się raz w jedną, raz w drugą stronę – od zwolenników i argumentów przemawiających za tanią żywnością i rolnictwem konwencjonalnym do tych, którzy kategorycznie opowiadają się za produktami ekologicznymi. Ze skrajności w skrajność. Żaden z tych systemów nie zaspokaja jednak w pełni potrzeb współczesnego świata.

Czy można więc produkować zdrową, wysokiej jakości żywność, uzyskując jej wysokie plony z jednoczesnym dbaniem o środowisko? A także ograniczając negatywny wpływ rolnictwa na środowisko, wręcz wpływając na nie pozytywnie? Można. I to nie idąc na kompromisy – ilość kosztem jakości czy środowiska.

Drogą środka pomiędzy rolnictwem konwencjonalnym i ekologicznym jest rolnictwo regeneracyjne. Pokrótce można je zdefiniować jako takie, które ma na celu poprawę żyzności, struktury i właściwości gleby, przy zachowaniu bioróżnorodności oraz jednocześnie uzyskiwaniu dużych plonów o wysokiej jakości. Rolnictwo regeneracyjne to naturalny sposób na zatrzymanie zmian klimatycznych, a nawet ich odwrócenie.

- Musimy odpowiednio zadbać o glebę, o życie w ziemi. To decyduje o jej potencjale i plonotwórczości – podkreśla Adam Baucza, prezes Fundacji Rozwoju Rolnictwa Terra Nostra. – Jak dodamy do tego jeszcze ograniczanie stosowania nawozów i środków ochrony roślin, to automatycznie spowodujemy, że ślad węglowy, emisyjność dwutlenku węgla takiej produkcji jest niższa, a więc ma mniejszy negatywny wpływ na środowisko i klimat. – wyjaśnia.

Jedyne słuszne wyjście

- Współczesny konsument jest bardzo świadomy – chce jeść smaczną, zdrową i bezpieczną żywność. Według badań przeprowadzonych przez amerykańskich naukowców, żywność produkowana w sposób regeneracyjny ma wyższą zawartość składników odżywczych. Ponadto spasanie bydła czy trzody roślinami zielonymi pochodzącymi z tego typu upraw zwiększało walory smakowe mięsa, a także jego wartość żywieniową pod kątem prawidłowego dla nas składu kwasów tłuszczowych – wskazuje dr inż. Marzena Styczyńska, kierownik Katedry Żywienia Człowieka Wydziału Biotechnologii i Nauk o Żywności Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

Co więcej, wspomniane badania przedstawiają jednoznaczne, jasne wnioski: „w porównaniu do rolnictwa konwencjonalnego, praktyki regeneracyjne oparte na konserwującej uprawie roli wytwarzały rośliny o większej zawartości fitochemikaliów, witamin i minerałów (...). Przede wszystkim to zdrowie gleby ma na to wpływ. To z kolei wskazuje, że rolnictwo regeneracyjne może zwiększać w diecie ilość związków zmniejszających ryzyko różnych chorób przewlekłych.[1]

Żywność regeneratywna, a więc pochodząca z rolnictwa regeneracyjnego to nie jest kompromis. Jest to jedyna słuszna droga. W niej łączą się wszystkie elementy: niższe koszty uprawy, np. poprzez precyzyjne nawożenie, zatrzymanie wody w glebie dzięki mniejszej ilości przejazdów na polu czy uprawie uproszczonej, bezorkowej, do tego wyższe i lepszej jakości plony dzięki poprawie żyzności gleby.

Jednak jedną z największych przewag tej żywności jest to, że jej produkcja jest mało inwazyjna w stosunku do środowiska. Zatem nie tylko wpływamy pozytywnie na glebę, czy jakość żywności, ale też ograniczamy negatywny wpływ jej produkcji na środowisko. Wynika to z prostego, potwierdzonego naukowo faktu: skoro ograniczamy zastosowanie środków ochrony roślin, nawozów, to znacznie mniej dostaje się ich do ekosystemu, dlatego ma na niego mniejszy impakt.

Przygotować grunt pod żywność regeneratywną

Potrzeba jeszcze edukacji rolników – świadomości, czym jest rolnictwo regeneracyjne i dlaczego może być ono najlepszym wyborem dla wszystkich. Szczególnie, że w wielu gospodarstwach sprzęt niezbędny do takiej uprawy już jest. Możliwości również. Niezbędna jest też odpowiednia promocja i zaangażowanie biznesu. Po prostu trzeba przygotować grunt pod żywność regeneratywną. Dosłownie i w przenośni.

Konieczne jest więc ustrukturyzowanie takiej produkcji żywności, certyfikacja, komunikacja, znak handlowy. Nie może tu być „wolnej amerykanki”. Dokładnie tak samo, jak w przypadku żywności ekologicznej: musi ona być wyprodukowana w określonych warunkach przy zastosowaniu odpowiednich praktyk, a gospodarstwo, które ją produkuje – otrzymać certyfikat potwierdzający, że te warunki zostały spełnione.

Wszystko to jest niezbędne, aby zbudować wiarygodność produktów, które trafią na rynek. Konsument, ale też pośrednik czy sprzedawca – muszą mieć pewność, że są one faktycznie wytwarzane w ten właśnie określony sposób. Nie może być żadnych niedomówień, nawet cienia wątpliwości. Tak, aby każdy, kto jest w tym łańcuchu od pola do stołu – miał pewność, że żywność ta jest wysokiej jakości, produkowana z korzyścią dla środowiska. Aby zbudować jej wiarygodność i zaufanie konsumentów.

W związku z tym, na rynku pojawiły się już pierwsze rozwiązania. Mowa tu o Programie Biologizacji Fundacji Terra Nostra oraz wystawianych w jego ramach certyfikatach. Są one dokumentem potwierdzającym produkcję zgodną ze Standardem Zintegrowanej Produkcji Regenerartywnej.

Jak w ramach ww. programu wygląda cały proces przejścia gospodarstwa na produkcję regeneratywną oraz otrzymania certyfikatu?

Przede wszystkim, niezbędne jest wprowadzenie odpowiednich zabiegów agrotechnicznych i sposobu produkcji. Dopiero wtedy, raz w roku gospodarstwo przystępuje do audytu mającego potwierdzić, że te ściśle określone praktyki są stosowane, a gospodarstwo produkuje w sposób regeneratywny. Audyt taki przeprowadza zewnętrzna niezależna jednostka certyfikująca. Najczęściej proces certyfikacji, a więc pełne przejście od gospodarstwa konwencjonalnego do regeneratywnego, trwa około 3 lat.

 

 

 

Źródło uzupełniające:

https://www.healthyyounaturally.com/edu/fruits-veggies-enough-nutrients.htm

https://www.eea.europa.eu/pl/sygna142y/sygnaly-2019/artykuly/gleby-i-grunty-a-zmiany-klimatu

Renata Struzik

 

[1] „Soil health and nutrient density: preliminary comparison of regenerative and conventional farming” David R. Montgomery, Anne Biklé, Ray Archuleta, Paul Brown and Jazmin Jordan