W kwestii transformacji energetycznej Polska kojarzy się głównie z obroną węgla jako podstawowego źródła energii oraz niechęcią do polityk zmierzających w kierunku niskoemisyjności. Taki wizerunek jest skorelowany z profilem energetycznym państwa – Polska to największy w Europie producent węgla kamiennego oraz jedyny kraj UE z tak wysokim procentowym udziałem tego surowca w miksie energetycznym.
Jednakże już wkrótce gospodarczy krajobraz Polski zostanie znacząco zmieniony. Wszystko za sprawą nowej Polityki Energetycznej, będącej de facto mapą drogową przemiany polskiej energetyki w kierunku zmniejszenia emisyjności. Według tego dokumentu nad Wisłą powstać mają do 2040 roku potężne moce w energetyce odnawialnej (m.in. do 11 GW w energetyce wiatrowej offshore oraz do 16 GW w fotowoltaice) i jądrowej (do 9 GW). Jednocześnie udział węgla w miksie energetycznym spaść ma nawet do 11% (w zależności od czynników makroekonomicznych).
W procesie tym Polska może czerpać garściami z doświadczeń niemieckich – RFN ma bowiem do dyspozycji bardzo dobrze pracujący aparat „zielonej propagandy”, który pozwala tuszować braki transformacji energetycznej (tzw. Energiewende) i uwypuklać jej zalety. Dzięki tej sprawnej maszynerii informacyjnej Niemcy – największy globalny konsument węgla brunatnego, największy europejski emitent dwutlenku węgla, państwo, mające istotne problemy z efektywną dekarbonizacją i walczące z praktycznie bezemisyjną energetyką jądrową – zdołały przekonać świat, że są „zielone”.
Polska powinna dokładnie przyjrzeć się niemieckiej wizji transformacji energetycznej, która została tak skonstruowana i rozłożona w strukturze państwa, by wspierać jego cele polityczne i gospodarcze.
Warszawa powinna postąpić podobnie i zaprzęgnąć model swojej Energiewende do rozbudowy przemysłów strategicznych. Do tego celu można wykorzystać ogromne transfery środków, służące do realizacji założeń transformacji - w RFN w taki sposób sektor odnawialnych źródeł energii został wsparty setkami miliardów euro.
Jedynie we wrześniu 2020 roku łączna kwota wsparcia dla niemieckich OZE z tytułu tzw. EEG Umlage wyniosła 3 mld euro. Polska może podążyć podobną drogą i wykorzystać mechanizmy finansowe do dynamicznego rozwoju niektórych gałęzi przemysłowych, obchodząc w ten sposób poszczególne prawne blokady subsydiowania. Może to mieć niebagatelny wpływ na takie projekty, jak rozwój offshore czy fotowoltaiki.
Służyło temu przede wszystkim powołanie „Komisji do spraw Rozwoju, Strukturalnej Zmiany Gospodarczej i Zatrudnienia”, którą niemieckie media nazwały „komisją do spraw wyjścia z węgla” lub „komisją dekarbonizacyjną”. Jej głównym celem było bowiem opracowanie planu i terminu porzucenia energetyki węglowej przez Republikę Federalną Niemiec. Komisja, rozpoczynając swe działania w połowie 2018 roku, miała nadać Energiewende nową dynamikę.
Moment był ważny i symboliczny – z jednej strony Niemcy kończyły w 2018 roku wydobycie węgla kamiennego w swych dwóch ostatnich kopalniach. Dodatkowo, w grudniu w Polsce, a więc w jednym z europejskich coal states, odbywała się 24. Konferencja Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych ws. Zmian Klimatu, czyli tzw. COP 24. Miastem-gospodarzem tego wydarzenia były Katowice, a więc serce polskiego górnictwa – była to zatem wymarzona scenografia do zaprezentowania ambitnego planu porzucenia energetyki węglowej przez największą gospodarkę Unii Europejskiej. Te zamiary Niemiec jednak nie zostały zrealizowane z uwagi na problemy w pracach Komisji. Mimo to, udało się im zorganizować w grudniu 2018 roku widowiskowy spektakl zamknięcia dwóch ostatnich kopalń węgla kamiennego.
Wydarzenie to rozeszło się po mediach lotem błyskawicy – pojawiło się wiele artykułów (m.in. w polskiej edycji portalu Deutsche Welle) głoszących, że w RFN „końca dobiegła era węgla”. Jednakże niewielu dziennikarzy dysponowało na tyle głęboką wiedzą dotyczącą niemieckiego przemysłu wydobywczego, by poinformować swych czytelników, że Niemcy – zamykając kopalnie – przestawiają się na import tego surowca. Dla Polski, która musi walczyć z wizerunkiem węglowego rodzynka na mapie Europy, takie lekcje są szczególnie cenne.
Polska nie powinna jednak poprzestawać na bezpośrednim powielaniu niemieckich rozwiązań stojących za Energiewende – Warszawa może zaprezentować wizję transformacji energetycznej, która będzie unikała niemieckich błędów np. w zakresie efektywności dekarbonizacji. Potrzebna jest do tego ponadpartyjna konsekwencja w realizacji takich projektów – tego również Polacy mogą nauczyć się od Niemców. Idea Energiewende jest bowiem w RFN przekazywana od 20 lat jak pałeczka w sztafecie – przechodzi z ekipy na ekipę, bez względu na to, jakie partie tworzą akurat koalicję rządzącą w Berlinie.
Odpowiednie przedstawienie pomysłu polskiej transformacji może być znaczącym bonusem wizerunkowym dla borykającej się z opinią „coal state” Polski. Wyrafinowane PR-owe podejście to szansa na wykreowanie nowego obrazu polskiej polityki i gospodarki. Biorąc pod uwagę siłę niemieckiej Energiewende, która umiejętnie skrywa brudne sekrety RFN (takie jak problemy z wyparciem z miksu wysoce emisyjnego węgla brunatnego), Warszawa powinna dołożyć wszelkich starań, by skorzystać maksymalnie z doświadczeń zachodniego sąsiada.
Autor: Redakcja Energetyka24, redakcja TOGETAIR