Nadchodzące lata upłyną Unii Europejskiej na coraz to poważniejszych sporach o klimat i środowisko oraz wdrażaniu idei Europejskiego Zielonego Ładu. Postępujące globalne ocieplenie i polityki związane z tym zjawiskiem będą rzutować na gospodarkę, społeczeństwo i debatę publiczną. Wciąż rosnące globalne emisje dwutlenku węgla będą przyczynkiem do dyskusji o skuteczności obecnych światowych polityk klimatycznych. Te zaś – opierając się w dużej mierze na mechanizmach fiskalnych pokroju systemów handlu emisjami – staną się coraz większym ciężarem dla społeczeństwa, zwłaszcza w tych krajach, które wciąż posiadają emisyjne systemy elektroenergetyczne. Jednym z takich państw jest Polska.
Prawicowy rząd, który sprawuje władzę nad Wisłą od 2015 roku przez większość tego czasu zachowawczo podchodził do kwestii transformacji energetycznej. Politycy partii rządzącej byli zainteresowani raczej konserwacją dotychczasowego układu w tym sektorze, który opierał się na monokulturze jednostek węglowych. Przez tego rodzaju potknięcia, inicjatywę w kwestiach środowiskowych przejęły w Polsce ugrupowania lewicowe i liberalne.
Pomimo zmiany stanu wiedzy społeczeństwa na temat klimatu i środowiska oraz nacisku ze strony Unii Europejskiej, wciąż duża część polskiej konserwatywnej prawicy – tej politycznej, jak i medialnej oraz społecznej – najwyraźniej nie zamierza stanąć w szranki z lewicą na tym polu. Zamiast tego, wielu konserwatywnych publicystów i liderów opinii skupia się na kwestionowaniu dorobku nauki w zakresie oceny antropogeniczności zmian klimatu, co – przy obecnym stanie wiedzy – sprowadza się głównie do toczenia pełnych sofizmatów sporów retorycznych i przerzucania się dawno zdementowanymi fake newsami.
Problem ten uwidacznia się szczególnie w kontekście relacji z młodym pokoleniem Polaków. Generacja ta cechuje się wysokim poziomem wrażliwości i świadomości ekologicznej – tymczasem na polityczne prawicy brakuje im osób posiadających taki sam światopogląd. Oznacza to, że w ciągu najbliższych lat potencjał partii prawicowych na pozyskiwanie nowych, młodszych wyborców będzie malał. W relacji prawicy z nową generacją Polaków coraz widoczniej brakuje wspólnego języka, pryncypiów i celów.
Taka postawa polskich prawicowców jest szkodliwa z kilku względów – przede wszystkim, pozostawia lewicowe postulaty praktycznie bez merytorycznej kontry. A po drugie stanowi wypaczenie tego, czym konserwatywna prawica powinna być. Nic bowiem nie stoi na przeszkodzie, by ta strona sceny politycznej zaczęła być bardziej „zielona”. Mało tego – troska o klimat i środowisko to elementy wręcz wkomponowane w światopogląd konserwatysty. Żeby zrozumieć, że konserwatywna, chrześcijańska prawica ma wręcz obowiązek dbałości o przyrodę wystarczy sięgnąć do jej ideologicznych podstaw, czyli m.in. do Biblii.
W pismach ojców Kościoła (m.in. św. Augustyna) znaleźć można liczne metafory wskazujące, że Bóg mówi do człowieka nie tylko przez Biblię, czyli Księgę Objawienia, ale także przez Księgę Przyrody. Ten sam św. Augustyn wskazuje, że jeśli jakieś stwierdzenia Pisma Świętego stoją w sprzeczności z uznaną i dobrze ustaloną prawdą świecką, to należy przyjąć, że dotychczasowa interpretacja Biblii była błędna – nie można zatem stawiać nakazu czynienia ziemi sobie poddanej jako argumentu przeciwko trosce o klimat i walce z jego zmianami. [Materiały prasowe Caritas Polska, zdj. Łukasz Frasunkiewicz]
W tych rozważaniach nie można pominąć postaci papieża Franciszka i jego encykliki „Laudato si”. W dokumencie tym – będącym napomnieniem do szerszej troski o środowisko - można znaleźć m.in. krytykę internacjonalizacji kosztów środowiskowych, uderzających w państwa uboższe choćby w zakresie redukcji emisji. Według papieża bogatsi, którzy dorobili się na spalaniu paliw kopalnych zaciągnęli dług środowiskowy i powinni teraz wspierać państwa biedniejsze w kwestii transformacji energetycznej.
O współczesnych możliwościach formowania tzw. Zielonego Konserwatyzmu pisał też znany brytyjski filozof sir Roger Scruton w swej książce „Zielona filozofia”. Jako przejaw realizacji założeń tego światopoglądu można uznać fakt, że pierwszy w historii system handlu emisjami powstał w reaganowskiej Ameryce, z inicjatywy konserwatystów.
Dlaczego zatem konserwatywna prawica w Polsce tak niechętnie patrzy na kwestie środowiska? Zasadza się to na formowaniu społeczeństwa przez ostatnie pół wieku. Polska, jak i inne kraje bloku sowieckiego, nie zostały dotknięte przez kryzys naftowy 1973 roku i kolejne, a to właśnie te wydarzenia przyczyniły się do gwałtownego rozwoju świadomości środowiskowej i ekoaktywizmu w państwach Zachodu. W dodatku, w polskiej gospodarce strategicznie istotną rolę wciąż odgrywa węgiel - jego znaczenie zmalało na przestrzeni ostatnich 30 lat, ale wciąż jest to surowiec, z którego pozyskujemy ponad 80% naszej energii elektrycznej, a sektor górniczy daje zatrudnienie dziesiątkom tysięcy ludzi. Patrząc z tej perspektywy na ekologię, widzimy względnie świeży, niezakorzeniony historycznie w społeczeństwie ruch, który uderza w zasoby posiadające renomę dobra narodowego. To musi wywoływać reakcję, najczęściej - emocjonalną.
[fot. Marek Szandurski / Shutterstock.com]
Co więcej, szeroki ruch ekologiczny przywędrował do Polski względnie niedawno, razem z dyskusjami o nowym kształcie rodziny, roli Kościoła w państwie i społeczeństwie, prawach i przywilejach mniejszości. Kwestie klimatu i środowiska zostały zatem przez prawicę odruchowo wplecione w duży blok postulatów kojarzonych z lewicą. Powstał stereotyp ekoaktywisty, w który wkomponowano postulaty wprost uderzające w system wartości konserwatywnych, czyli w instytucję rodziny, własności, wolności, ochronę życia. Prawica stara się jak tylko może, by utrwalać ten wizerunek, zapominając jednak, że sama ma pod skrzydłami ludzi, którzy są wrażliwi środowiskowo, nie będąc przy tym zwolennikami aborcji czy związków jednopłciowych. Ugruntowuje się wrażenie, że konserwatyście nie przystoi zajmować się klimatem czy środowiskiem – i w ten sposób pole to zostaje oddane praktycznie bez walki lewicy.
Taki stan debaty jest katastrofalny. Nie dość, że żądania lewicy na polu ekologicznym pozostają nieskontrowane merytorycznie przez prawicę, to jeszcze widać już efekt uboczny w postaci niesłusznego i nieuprawnionego przenoszenia sporu na – dość fikcyjną – sferę Kościół vs. nauka, co wzmacniania syndromu oblężonej twierdzy w konserwatystach. A przecież Kościół przez wieki swojego istnienia był tą organizacją, która naukę wspierała i rozwijała.
Biorąc powyższe pod uwagę, można postawić tezę, że jeśli polska (ale nie tylko) konserwatywna prawica nie wyjdzie z tej ślepej klimatycznej uliczki, do której weszła, to z perspektywy czasu zostanie uznana na tym polu za przerwę w historii. Globalne ocieplenie i podążające wraz z nim zmiany klimatu nie cofną się bowiem w obliczu artykułów oskarżających je o lewackość. Można je wyhamować na klika sposób – niestety, obecnie w przestrzeni publicznej funkcjonują praktycznie tylko te prezentowane przez lewicę.
Dlatego też warto zaapelować do formowanego obecnie prawicowego konserwatywnego rządu, by w swej polityce znalazł miejsce na zielone skrzydło. Już teraz klimat i środowisko to sprawy, które przynoszą w Polsce głosy. W debacie wewnątrzkrajowej o tych tematach brakuje silnego stanowiska prawicy. Bez odpowiedniego programu w tym zakresie Warszawie coraz trudniej będzie forsować swoje racje na arenie europejskiej. Dlaczego zatem poświęcić te wartości bez walki prowadzonej przecież w zgodzie z duchem własnego światopoglądu?
Autor: Jakub Wiech, zastępca redaktora naczelnego Energetyka24
Tytuł i śródtytuły opracowała redakcja TOGETAIR