By w pełni zrozumieć różnicę między plantacją a lasem gospodarczym można wybrać się myślami w tropiki. Bo to tam właśnie, w krajach gorących stref klimatycznych, znajdziemy najwięcej plantacji. Panuje na nich cisza; ptaki nie mają tam czego szukać, bowiem ilość pestycydów wszelkiego rodzaju skutecznie likwiduje wszystko, co godne byłoby zjedzenia. Często ogrodzone, nie mające końca plantacje bawełny, kauczukowca czy eukaliptusa, choć malowniczo prezentują się na fotografiach, są zielonymi pustyniami. Termin ten, wymyślony w Brazylii pod koniec lat 60. XX w., odnosi się do rozległych, monokulturowych plantacji drzew, przeznaczonych do produkcji, a sadzonych na terenach po wykarczowaniu lasu pierwotnego. Konsekwencjami takich projektów są katastrofalne szkody środowiskowe, ale też szkody innej natury, jak przesiedlenie ludności. Tereny plantacji są bardziej narażone na suszę i pożary. Stwarzają także ryzyko wprowadzania do rodzimej przyrody groźnych dla niej roślin gatunków inwazyjnych.
W naszej strefie klimatycznej także spotykamy plantacje, chociaż nie eukaliptusa czy kauczukowca, ponieważ one nie znajdą tu odpowiednich warunków do wzrostu i nie dadzą nam opłacalnych plonów. Nazwa plantacja pochodzi od łacińskiego słowa plantare – „sadzić”, a plantacje zakładane są przede wszystkim w celu maksymalnego zwiększenia produkcji oczekiwanego surowca, np. drewna czy owoców, na danej powierzchni. W Polsce łatwo znaleźć plantacje dobrze nam znanych roślin jagodowych, czyli truskawek, malin czy porzeczek, a także popularnych od kilku lat borówki wysokiej i żurawiny.
Zgodnymi z wcześniej podaną definicją, plantacjami są też uprawy roślin energetycznych. Mogą być one naszymi sprzymierzeńcami w ochronie środowiska. Zasoby paliw kopalnych, wykorzystywanych do produkcji energii, są wyczerpywalne, a ich spalanie zwiększa efekt cieplarniany, emisję szkodliwych substancji do atmosfery i ogólne zanieczyszczenie środowiska naturalnego w skali globalnej.
Wykorzystywane w tym celu są odpowiednio wyselekcjonowane gatunki drzew, uprawiane na gruntach rolnych na potrzeby produkcji biopaliw i biokomponentów, energii cieplnej czy elektrycznej. Idealna roślina na cele energetyczne daje duże plony przy niskich wymaganiach wodnych i tolerancji na suszę.
Najstarszą formą plantacji drzew szybko rosnących w Polsce są plantacje wierzb krzewiastych, z których pozyskiwano pędy na potrzeby koszykarstwa. Uprawa wierzb w tym celu znana była na świecie już w starożytności i ma miejsce również dzisiaj. Jednak to inny gatunek królował pod względem produkcyjności – topole.
Plantacje topolowe w krajach Europy zachodniej zaczęto zakładać już na początku XIX w., zaś w Polsce pod koniec lat 20. XX w., choć raczej eksperymentalnie, bez większego przekonania. Zainteresowanie szybko rosnącymi topolami pojawiło się ponownie, gdy po II wojnie światowej odbudowa kraju wiązała się z dużym zapotrzebowaniem na drewno, jednak plantacyjna uprawa topól nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. W końcu 1998 roku na terenie Lasów Państwowych było jeszcze ok. 7 300 ha plantacji topolowych, obecnie wycina się już ostatnie z nich.
Na terenach prywatnych szacunki te mają się zgoła inaczej. Wielu przedsiębiorców, prywatnych właścicieli lasu czy rolników korzysta z możliwości prowadzenia upraw drzew szybkorosnących. Część rolników pod taki cel dzierżawi swoje pola prywatnym inwestorom.
Często sadzone są specjalnie wyhodowane dla zwiększenia produkcyjności hybrydy, czyli krzyżówki znanych wcześniej gatunków np. topola energetyczna (krzyżówka topoli białej z topolą czarną) czy różne gatunki wierzb (np. wierzby wiciowej). Mocno reklamowana, ale też budząca kontrowersje, jest w ostatnim czasie szybko przyrastająca inna hybryda, o chwytliwej nazwie handlowej oxytree (drzewo tlenowe). Jest to uzyskana przez hiszpańską firmę biotechnologiczna krzyżówka dwóch gatunków azjatyckich paulowni, do tej pory znanych jako drzewa ozdobne. Innymi roślinami energetycznymi są trawy np. spartina preriowa, miskant olbrzymi czy byliny takie jak ślazowiec pensylwański. Są dostosowane do siedliska i klimatu, choć tak naprawdę obce naszej przyrodzie.
Aktualnie w Lasach Państwowych ze świecą szukać plantacji sensu stricto. Są nimi uprawy świerków lub jodeł na drzewka świąteczne, plantacje nasienne drzew leśnych, zakładane w celu uzyskania nasion drzew leśnych o znanej wartości genetycznej, czy pozostałości plantacji drzew szybkorosnących. Takich obszarów zajętych pod uprawę drzew jednego gatunku jest nieco mniej niż 2000 ha, na 7,3 mln ha lasów zarządzanych przez Lasy Państwowe. To kropla w morzu.
Nadleśnictwo Wichrowo jest jednym z niewielu, które posiadają na swoim terenie plantacje drzew szybko rosnących. Ich historia rozpoczęła się w latach 90. XX wieku, kiedy nadleśnictwo zalesiło prawie 1700 ha gruntów porolnych przejętych od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Wówczas założono ponad 100 ha plantacji drzew szybko rosnących. Postawiono na trzy gatunki: topolę, dla której założono plantację jednogatunkową, modrzew, który sadzono wraz z lipą i świerkiem, oraz brzozę – sadzoną wraz ze świerkiem. Świerk został posadzony z myślą o choinkach, jednak sprzedaż ich była niewielka z powodu konkurencji prywatnych przedsiębiorców. Głównym celem założenia plantacji była jednak nie tyle produkcja biomasy, a coś znacznie bardziej ambitnego: przeobrażenie zdegradowanej gleby rolnej w siedlisko leśne przy zastosowaniu krótkiego cyklu produkcyjnego.
– Po kilkunastu latach na większości plantacji zaczęły pojawiać się problemy. Na plantacji topolowej z powodu pęknięć przy szyi korzeniowej we wczesnym okresie drewno zaczęło ulegać deprecjacji [tracić na wartości – przyp. red.]. Na plantacjach modrzewiowych zaobserwowano usychanie drzew, co jest problemem występującym w wielu miejscach w Polsce, związanym ze zmianami klimatu. W przypadku brzozy przyrost masy i jakość techniczna nie odbiegała od tego, co osiągano na dużo słabszych siedliskach w zwykłych uprawach – komentuje Krzysztof Śmiech, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Wichrowo, który był obecny przy zakładaniu plantacji.
Problemy te skłoniły leśników do zmiany podejścia i zaplanowania „przebudowy”, czyli posadzenia bardziej typowej roślinności na miejsca eksperymentalnych plantacji. Prace rozpoczęto w 2020 roku. Po wycięciu drzew z pierwszych kilku hektarów jasne stało się, że dały one o wiele mniej drewna, niż statystycznie uzyskuje się w normalnym lesie gospodarczym, który na dodatek poza gospodarczą spełnia funkcje przyrodnicze i społeczne.
Wnioski? Wróćmy do początkowych rozważań. Cele upraw plantacyjnych są jasno określone i bardzo konkretne. Można je przyrównać do magazynu z jednym produktem, uporządkowanym na półkach. Plantacje eukaliptusa, topól czy konopi, łączy – poza produkcyjnym celem – coś jeszcze: wygląd. Wszystkie są podobne do siebie, poprzez posadzenie roślin w równych odstępach, redukcję konkurencyjnej roślinności, często pozostawienie ziemi w tzw. czarnym ugorze (bez roślinności). Charakterystyczny jest też brak grzybów, gdyż delikatne strzępki grzybni zostają zniszczone w wyniku intensywnej uprawy, stosowania chemicznych nawozów i środków ochrony roślin oraz krótkiego cyklu życiowego drzew. Chyba że mowa o plantacji truflowej…
Las gospodarczy, z definicji z drzewostan sadzony i kształtowany przez człowieka, to wbrew pozorom rozbudowany ekosystem, w którym każdy organizm spełnia określoną rolę i tworzy skomplikowaną sieć powiązań. Dzieje się tak i w jednogatunkowym drzewostanie np. bukowym (gdzie tworzące cień buki po prostu nie dają szans drzewom innym gatunków) czy borze świeżym, gdzie króluje sosna, i w wielogatunkowym grądzie. Widać to chociażby w warstwie runa, którego bogactwo tworzy roślinność, grzyby, owady i inne organizmy oraz rozkładające się martwe szczątki.
Leśnik, inżynier środowiska, zakłada uprawy leśne, czyli sadzi drzewa. Decyzja o tym, jakich gatunków, uzależniona jest od warunków zastanych na miejscu. Suche piaski, ubogie gleby lub grunty porolne nie udźwigną hodowli dębu czy buka, nie wysycą w składniki odżywcze i mineralne łapczywego grabu, dlatego gospodarz posadzi tam sosnę. Ta, w czasie swojego wzrostu i dorastania do wieku rębności, powoli, bardzo powoli, będzie zmieniała strukturę i bogactwo gleby. Powstanie ekosystem, coraz bogatszy w miarę upływu lat, wykształci się sieć mikoryzowa, wzrośnie różnorodność biologiczna. Taki las zapewni miejsce do życia organizmom związanym ze starymi drzewami, znajdą w nim swoje nisze koziorogi, dzięcioły, kwietnice. Zamieszkają w nim duże ssaki, jak jelenie czy sarny. Ochroni nasze gleby przed erozją, zretencjonuje tak cenną wodę. Będzie kulturotwórczy, urozmaici nasz krajobraz, a my, ludzie, znajdziemy w nim miejsce do uprawiania sportu albo po prostu wytchnienie.
Lasy gospodarcze to zatem kompromis pomiędzy lasem pierwotnym a plantacją. Kompromis konieczny z uwagi na zapotrzebowanie człowieka na drewno i wszystkich jego 30 000 zastosowań. Umiejętne korzystanie z zasobów przyrodniczych pozwala zjeść ciastko i mieć ciastko – osiągać efekt gospodarczy przy zachowaniu wszelkich walorów przyrodniczych lasu i jednocześnie niemal nieprzerwanie udostępniać ten las odwiedzającym go ludziom, by spełniał swoje funkcje społeczne.
Fakt, że czas oczekiwania na rezultat w postaci drewna w lesie gospodarczym jest znacznie dłuższy niż w plantacji, rekompensują inne funkcje, które ten las spełnia. Jak to określił dr Andrzej Kruszewicz, znany ornitolog, te funkcje są jak warkocz – składają się z trzech nierozerwalnie ze sobą związanych elementów. Przeplatając się ze sobą, tworzą sieć usług ekosystemowych. Nie zapominajmy bowiem, że las to skomplikowany, dynamiczny ekosystem, po brzegi wypełniony siecią układów i plątaniną zależności, których plantacja o krótkim, zaledwie kilku-, kilkudziesięcioletnim cyklu życiowym nie jest w stanie utrzymać.
Wszystko zależy od gospodarza i od nadrzędnego celu, który mu przyświeca. Jeśli ilość – plantacja da szybki plon. Jeśli jakość – postawiłabym na złożony las gospodarczy, w którym ćwierkają ptaki, grasują jelenie, rosną grzyby i który za kilkadziesiąt lat obdarzy nas wartościowym surowcem drzewnym.
Autor: Paulina Król, Lasy Państwowe